sobota, 24 sierpnia 2013

Clary Fray



"- O co chodzi, siostrzyczko? Wyglądasz na zdenerwowaną. 
Clary ledwo mogła złapać oddech.
-Popękał mi... lakier na paznokciach... kiedy... uderzyłam cię... w tę bezwartościową gębę. Widzisz? - Pokazała mu palec.... środkowy"



Clarissa (Clary) Fray


Rudowłosa, z pozoru normalna nastolatka mieszkająca w Nowym Jorku. Z pozoru i do czasu. Kiedy okazało się, że jest Nocnym Łowcą, który we krwi ma zabijanie demonów i pilnowanie porządku wśród podziemnych, ciężko jej było w to uwierzyć.
Dość szybko jednak odnalazła się w całym tym magicznym świecie, odnalazła tam swoich przyjaciół, miłość i... brata. Brata, którego kochała. Kochała, ale nie jak brata.
Jest bardzo niska jak na swój wiek. Intensywnie zielone oczy i miedziane, długie lekko falowane piękne włosy dodają jej uroku. Tak samo jak delikatnie piegowata twarz.
Clary jest artystką. Talent do rysowania odziedziczyła po swojej matce, Jocelyn. (która obecnie pogrążona jest w... śnie)

Fray jest osobą dość odważną, ale czasem brakuje jej śmiałości w rozmowach. 




(Kp będzie jeszcze zmieniana)

5 komentarzy:

  1. Nieustannie przyglądał się Clarissie czujnym spojrzeniem, któremu już całkiem niedaleko było do wzroku jakim drapieżniki śledziły swoje ofiary, doceniając istotność każdego, pojedynczego ruchu.
    - Nie jesteś jeszcze dostatecznie wprawiona aby cokolwiek widzieć kolorowo - oznajmił z niezbitą pewnością swoich słów, która pobrzmiewała w jego głosie. Zaraz dodał, zupełnie jakby czytał w myślach Clary, co może wynikało z przelotnego cienia na twarzy rudowłosej, który zaobserwował: - Nie martw się, nie chce z tobą trenować po to żeby pokazać ci jaka jesteś przy mnie beznadziejna, tylko po to aby udowodnić jaka możesz być dobra. - Po tym zapewnieniu, którym chyba odrobinę zaskoczył i zawstydził samego siebie odwrócił wzrok i z ogromną uwagą przypatrywał się oknu wychodzącemu na tylne rejony Instytutu.
    Zaraz jednak śladowe zażenowanie przeszło do kart historii, nie pozostawiając po sobie śladu w zaskoczonym umyśle Jace'a.
    - Poważnie? - wykrztusił z rozbawieniem widząc u swojej siostry chęć do kontynuowania treningu. Podszedł do niej by szybko oraz wyjątkowo sprawnie (i bezlitośnie, bo nie dając jej ani chwili na stosowną reakcję) poderwał ją na ręce. Na ręce, które zadziałały w tym ułamku spontaniczności zupełnie bez udziału woli. Nocny Łowca jednak postanowił zachować twarz i ciągnąć wszystko tak, jakby zostało dokładnie zaplanowane. Tak oczywiście nie było, po prostu obeznany wśród objaw wszelakich po wysiłkowych urazów dobrze wiedział kiedy ścięgna są zdecydowanie przeforsowane.
    - Żartowałem - rzucił gotując się w środku jeszcze na skutek blednącego już rumieńca Clary. - Byłbym beznadziejnym nauczycielem jeśli dopuściłbym do tego abyś nazajutrz nie była w stanie wstać z łóżka. A muszę przyznać, że już niewiele cię od tego stanu dzieli. - Po tych słowach czując mrowienie w każdym z tych miejsc, w którym stykał się z dziewczyną, choćby odzieżą, powędrował do wyjścia i zmierzył do kuchni.

    OdpowiedzUsuń
  2. - Chcesz powiedzieć, że artyści są większymi optymistami od reszty ludzi? W życiu nie uwierzę, wystarczy spojrzeć na mnie - zaironizował kąśliwie, a na jego ustach pojawił się cierpki uśmieszek, który zaraz jednak został zastąpiony bardziej zawadiackim grymasem. Gdyby tylko miał opanowaną sztukę podobną Cichym Braciom dzięki, której byłby w stanie wniknąć do umysu Clarissy zapewne zaraz pośpieszyłby z kolejnymi uszczypliwymi odpowiedziami. Na szczęście rudowłosej Jace akurat takiej umiejętności nie mieścił w swoim szerokim wachlarzu zdolności, a jej myśli pozostawały bezpieczne.
    - Mówiłem poważnie - mruknął, a ton jego głosu, nagle głębszy i spokojniejszy, wskazywał na to, że i w tej chwili Nocny Łowca zdobywa się na ten rzadko u niego spotykany stan, jakim była ogłada.
    Otworzył kopniakiem drzwi przed sobą i ze skupieniem, które prawdziwe swoje źródło odnajdywało w fakcie, że za nic w świecie, po tym jak na krótką chwile się zapomniał, nie chciałby wykonać dwuznacznego ruchu, szedł ciemnym korytarzem.
    Migotliwy blask świec biegł chaotycznie po ścianach, na których powstawały chwiejne, widmowe cienie dwójki Nefilim.
    - Możesz, to fakt - przyznał czując jak zmięty dotychczas w uścisku palców Clary materiał jego koszulki rozprostowuje się na nowo przylegając do ciała. Spojrzał na dziewczynę, której każdą rysę twarzy pogłębił ciepły blask płomieni. - Ale nie wiesz, jak szybko zdołasz przeforsować to miejsce - w tym momencie ledwie musnął palcami okolice jej kości biodrowej. - i doprowadzić się do tego, że przez najbliższe dni w ogóle nie będziesz w stanie trenować. Musisz myśleć przyszłościowo.
    Gdy tylko zawyrokował ten stan rzeczy uchylił się i posadził Clary na krześle w kuchni, do której już dotarli. Wyprostował się czując, że niezręczność w flegmatycznym tempie zaczyna go uwalniać, ze swoich paraliżujących gesty szponów.
    - To teraz powiedz, co chcesz zjeść - zaoferował się wyjątkowo, zaglądając do lodówki, która ostatnimi czasy (czyli odkąd w Instytucie mieszkał Billy mający cierpliwość zaopatrywania ją w żywność) przestała świecić przygnębiającymi pustkami nawykłymi potęgować uczucie głodu.
    Gorszą stroną takiego stanu rzeczy był fakt, że Isabella znacznie częściej zabierała się za coś, co nazywała gotowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. - Zatem, co miałaś na myśli? - dociekał, rzuciwszy zapytanie dość odruchowo. Taktownie przeoczył drgnienie jakie spowodował jego przelotny dotyk; niby zupełnie niewinny, choć Jace niczego nie odbierał w kontekście zupełnie niewinny.
    Zmarszczył nos, uchylił drzwiczki lodówki i zaczął spojrzeniem wyławiać składniki na spaghetti, którego zażyczyła sobie Clary. Wyjął wszystko, co było niezbędne po czym zaczął przetrzebiać szafki w poszukiwaniu makaronu. Na szczęście rudowłosej dziewczyny, w przeciwieństwie do Isabelli (która mogłaby sugerować, iż każdy Nocny Łowca pozbawiony dostępu do takich dobrodziejstw świata doczesnego, jak pizzerie zmarłby z głodu), radził sobie nieco umiejętnej w roli kucharza. Może wynikało to z faktu, że blondyn obdarzony był irytującą umiejętnością przyswajania sobie wiedzy każdego rodzaju, a może to po prostu Izzy była przypadkiem beznadziejnym w tej kategorii.
    - Po bolońsku? - upewnił się, bo jako osoba jako-tako obeznana z kuchnią włoską dobrze wiedział, że danie ma stosunkowo sporo rodzajów.
    Rzucił na blat paczkę z makaronem i opierając się biodrem o mebel utkwił spojrzenie na twarzy Clarissy. Brwi chłopaka uniosły się nieznacznie na wieść o zmianie trenera. Brak butów dziewczyny (o który równie dobrze mógłby zostać obwiniony) umknął jego uwadze.
    - Poważnie? To dobrze - stwierdził uśmiechając się pod nosem. - To sugeruje, że idzie ci na tyle dobrze aby narzucić większe tempo.

    OdpowiedzUsuń
  4. - Super - rzucił tonem, który nieco kontrastował z treścią przez swoją rzutującą bezbarwność. Łukowatym rzutem posłał ku Clarissie cebule, a w ślad za nią czosnek licząc na refleks dziewczyny (którego mógł się przecież spodziewać po tempie, jakie nadawano jej treningom). - Obierz to i pokrój - zarządził i ledwie powstrzymał chęć ciśnięcia nożem w celu efektownego wbicia go w mebel. Obawiał się jednak, że rudowłosa Łowczyni mogłaby sobie nie poradzić z wydobyciem z drewna wspomnianego przyrządu.
    -Dobre manto jest najlepszym nauczycielem - ogłosił zblazowanym tonem otwierając puszkę z pomidorami. Wygrzebał naczynia niezbędne do dalszego tworzenia spaghetti, a następnie skrupulatnie ustawił na blacie przed sobą wszystkie niezbędne przyprawy. Czekając, aż Clary upora się ze swoją misją starł trochę sera, a następnie oparł się biodrem o lodówkę i wbił taksujący wzrok w swoją siostrę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jace

    Jace oparł się biodrem o brzeg blatu i obserwował każdy ruch noża, zupełnie jakby się obawiał, że narzędzie w rękach Clary stanie się niepoczytalne. Być może nawet żywił takie obawy - Clarissa w końcu nie należała do osób przewidywalnych. Ani już na pewno do przeciętnych.
    Uśmiechnął się pod nosem na tę ostatnią konkluzję, którą przypisał również na krab własnego splendoru - w końcu był jej...
    Zacisnął zęby i dobry nastrój częściowo z niego uleciał.
    Odepchnął się od mebla i podszedł do stołu. Obrzucił pokrojone składniki taksującym spojrzeniem i w końcu łaskawie ocenił: - No... Może być.
    Powrócił do kuchenki i postawił patelnię na największym paniku.
    - Teraz trzeba to wszystko przyrządzić - oznajmił i zaraz zmrużył oczy, gdy refleks odbitego od ostrza światła ugodził go w oczy. - Bardzo zabawne - wyburczał przesłaniając dłonią górną część twarz. Skinął na Clary. -Chodź tu, siostro.

    OdpowiedzUsuń