poniedziałek, 26 sierpnia 2013

,,[...] Umrzeć w tym samym czasie."


                         

  Aleksander „Alec” Gideon Lightwood. 

      18 lat I Nocny Łowca
Alec ma niebieskie oczy i czarne włosy. Jego parabatai jest Jace, do którego żywi także nieco skomplikowane uczucia. Chłopak często jest skrępowany i poważny prawdopodobnie  ze względu na jego strach do przyznania się, że jest homoseksualistą. Alec bardzo chroni swoją rodzinę i ponosi największą odpowiedzialność jako najstarszy z rodzeństwa.  

8 komentarzy:

  1. Akurat pokonywał dystans dzielący salon od kuchni, kiedy na jego drodze zjawił się Alec. Obecność parabatai od razu wzmogła w Jasie nikłą iskierkę nadziei na to, że może jednak doczeka się jakiejś namiastki rozrywki tego wieczoru.
    -Cześć - odparł przystając przed bratem.
    Jace nigdy nie należał do osób, które długo należało nakłaniać do czynów, szczególnie jeśli hasło brzmiało "patrol". Czasami blondynowi zdawało się, że zabijanie demonów jest jedynym, co potrafi tak naprawdę i zdarzało mu się to postrzegać jako swojego rodzaju sztukę. Sztukę zabijania.
    Ruszył u boku Alexandra ku Zbrojowni, w której czuł się jak ryba w wodzie, a na miejscu zaczął kompletować ekwipunek niezbędny ku wypuszczaniu się nocą na ulice Nowego Jorku.
    -Nie sądzisz, że Isabella ostatnimi czasy się od nas odcina? - podjął wątek korzystając w faktu, że jego towarzysz wcześniej napomknął o siostrze. -Powinieneś z nią porozmawiać, z tobą zawsze była bardziej szczera niż ze mną - rzekł tym samym dostrzegając pewien ponury fakt. Nigdy nie będzie traktowany tak jak reszta Lightwoodów, ani przez Maryse, ani przez Aleca czy Isabelle. Może Max stanowił tu jakiś wyjątek, bo był najmłodszy w momencie, gdy blondyn zjawił się w Instytucie po raz pierwszy... Niemniej jednak od całej reszty miał go oddzielać niewidzialny mur. Niewidzialny mur, któremu sam pomagał powstawać. Zaciskając usta w cienką kreskę wciągnął na ręce skórzane ochraniacze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przysiadł na taborecie mocując się z butami. Kiedy skończył walczyć z ostatnim elementem rynsztunku bojowego wyprostował się i leniwym spojrzeniem wodził za Alekiem, który kompletował broń. Wcale nie zdziwił go wybór jakiego ten dokonał; jego brat od zawsze preferował broń dystansową. W czym zresztą nie było nic dziwnego, w końcu miał dobre oko.
    Kiwnął głową. -Byłoby miło - wymamrotał pod nosem doszukując się w głosie Alexandra jakiś śladów urazy, której się po nim spodziewał. Wiedział w końcu, że żadnemu z Lightwoodów nie był w smak fakt, że pewnego dnia sprowadził do Instytutu dwójkę Przyziemnych.
    -Jeszcze nieraz pójdziemy w dawnym składzie - zapewnił wstając. -We dwóch też znakomicie sobie poradzimy, w końcu jesteśmy parabatai - przypomniał podchodząc do chłopaka. Zabrał od niego stelę i obrócił ją zgrabnie między kościstymi palcami.
    -Najpierw ty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Złapał stele w lewą dłoń, przykucnął przed taboretem zajmowanym przez Aleca, a wolną ręką uchwycił nadgarstek brata.
    -Dobrze się czujesz? - rzucił mimochodem, po czym ze skupieniem zaczął tworzyć czarne znaki na jego bladej skórze. W końcu nakreślił ostatni zawijas, obrzucił efekt swojej pracy taksującym wzrokiem. -Są wszystkie - zapewnił dźwigając się do pozycji pionowej i wręczył Alekowi stele. Uśmiechnął się blado i nogą przyciągnął ku sobie wolny taboret, na którym się usadowił tuż na przeciwko swojego parabatai czekając, aż ten weźmie się do roboty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapatrzył się na półkę z bronią, a pieczenie skóry wynikające z wnikających w nań znaków nawet do niego nie docierało, za bardzo zdołał przywyknąć do tego uczucia. Kiedy w końcu Alec odjął końcówkę steli zerknął na czarne runy, które ozdabiały jego przedramię. Kiwnął głową w geście podziękowania i wstał. Wetknął do jednej z kieszeni Sensor, którego ostatnim razem zapomniał zabrać na patrol i wyruszył wraz z Lightwoodem do wyjścia przez większość drogi trwając w dość posępnym milczeniu, które w końcu przerwał jego brat.
    -Owszem, zaczyna. Najwyższa pora, musi stać się użyteczna - skomentował trochę zdziwiony faktem, że Alec po raz kolejny rozpoczyna temat Clarissy.

    OdpowiedzUsuń
  5. -Corbin? Wiem, że jest z Paryża. Chyba nie lubi mówić o sobie, a ja nie zamierzałem jej na siłę o nic wypytywać - wyjawił maszerując przed siebie w szybkim tempie. Mimo prędkości z jaką stąpał, czynił to niesłyszalnie, co wzmagały nie tylko runy ale również umiejętności młodego Nocnego Łowcy.
    -Wygląda na to, że tak. Wczoraj przyszył jej rzeczy z Europy... Prawdę mówiąc nie wyglądała na zadowoloną kiedy o tym usłyszała. No i Maryse już ustawia harmonogram patroli dla niej.
    Na pytanie, "co o tym sądzi" wzruszył ramionami, jednak chyba nie zamierzał się do tego ograniczyć, bo już otwierał usta, które szybko zamknął na wieść o tym, że Alec coś dostrzegł. Wytężył wzrok i automatycznym gestem sięgnął do kieszeni. Tej, w której spoczywał nóż seraficki. Podobnie jak Alexander nie pozostał w miejscu, tylko ruszył przed siebie na tyle szybko, że po paru krokach wyprzedził brata. Zdecydowanie wolał wystawiać siebie na pierwszy ogień, tym bardziej teraz, kiedy uparcie wierzył, że w zasadzie i tak nie ma nic do stracenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. On tym czasem ruszył obszernym łukiem oddalając się od Aleca. Przemieszczał się bez najmniejszego szmeru, a cisze raz zmącił tylko jego zniżony do szeptu głos. "Serafin" - rzekł do noża, który nagle uzupełnił się o długie i ostre jak brzytwa ostrze. Głownia sztyletu emanowała niebieskawą poświatą, która padając na twarz Nocnego Łowcy upiornie ją rozświetliła w mroku.
    Jace kierując się świstem strzał podążył w kierunku płytkiego stawu nagle zjawiając się tuż za plecami ugodzonego w ramię Podziemnego. Otoczył przedramieniem jego szyję i szarpnął do tyłu przystawiając koniec klingi na wysokości serca wampira, który nagle zamarł w bezruchu. Nefilim rzucił krótkie spojrzenie na bezwładne ciało, którym niewątpliwie przed momentem zajmowała się postać w potrzasku. Zmrużył złowrogo oczy, gdy dotarło do niego, że przybyli za późno. Przyziemny nie żył. Więcej nie potrzebował do postawienia osądu.
    -Na prawie Clave, za złamanie Przymierza łączącego Nefilim z Dziećmi Nocy, skazuje cię na śmierć - wywarczał do ucha Podziemnego, zacisnął palce na rękojeści i już zamierzał zdecydowanym pchnięciem wbić ostrze w serce szarpiącego się wampira, kiedy dostrzegł za plecami swojego parabatai grupę Pożeraczy.
    -Alec, uważaj! - syknął, a ta chwila dekoncentracji Jace'a przeszła na korzyść Podziemnego, który wywinął się i zamachnął pazurami na twarz blondyna. Rozorał mu policzek, jednak do chłopaka, przez falę nagłego gniewu, nawet nie dotarł ból jaki się z tym wiązał. Starł pośpiesznym gestem krew ściekającą po brodzie, warknął coś pod nosem i cisnął nożem serafickim w ciemność. Ten jak strzała pomknął w kierunku uciekającej postaci i wbił się w sam środek jej pleców. Jace wydobywając z kieszeni kolejny nóż ruszył na odsiecz swojemu bratu. -Za tobą - krzyknął w biegu, widząc, że jeden z demonów szykuje się do skoku.

    OdpowiedzUsuń
  7. W duchu odetchnął z ulgą widząc, że Alec bez problemu (nie licząc zranienia na nodze, które zanim znikło na chwile przykuło uwagę Jace'a) uporał się z Pożeraczami. Jeszcze raz, zanim te zniknęły, przetarł piekące zadrapania na poliku nieświadomie rozcierając po swojej twarzy smugi krwi i podszedł do swojego Parabatai dostojnym krokiem. -Dalej? Musimy coś zrobić z tym ciałem - przypomniał postanawiając jak najprędzej powiadomić o sytuacji Maryse. Zacisnął usta i w ślad za swoim bratem zbliżył się do nieruchomej postaci. Pobladł dostrzegając anomalię jaką był brat... twarzy. Poczuł jakby wnętrzności ścisnął mu supeł i przez chwile nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa dziwnie wstrząśnięty tym widokiem. A przecież nie łatwo było wytrącić z równowagi Jace'a. -Cholera. Pierwszy raz widzę coś podobnego - wyznał i przykucnął przy ciele zagryzając dolną wargę.

    OdpowiedzUsuń
  8. To się nazywa dosadna utrata twarzy. Dziwactwo - przyznał ze zwątpieniem w głosie i ostrożnie obszedł nietypowe ciało. - Może to sprawka demona? - zastanowił się na głos, jednak w myślach szybko odrzucił takie przypuszczenie - przecież nigdy o czymś podobnym nawet nie słyszeli. A on, jako pilny uczeń Hodge'a, a wcześniej Valentine'a, z namaszczeniem pochłaniał wszelkie księgi dotyczące demonologi. Przystanął i wsunął dłonie w kieszenie spodni.
    - Mam nadzieje, że jednak to wina Podziemnego - dodał zaraz, bo gdyby było inaczej oznaczałoby to, że swoim zamachem na życie wampira złamał pakt Przymierza w imię, którego postanowił rozprawić się z pijawką. Zacisnął usta w cienką kreskę.
    - Owszem, i nie powinniśmy z tym zwlekać, to sprawa wykraczająca poza nasze obowiązki. Masz przy sobie telefon? Nie możemy tego... jej tak tu zostawić.

    OdpowiedzUsuń