czwartek, 22 sierpnia 2013

Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo.



Był sobie kiedyś chłopiec. Kiedy chłopiec miał sześć lat, ojciec dał mu sokoła do polowań. 
„Sokoły to drapieżniki, zabijają inne ptaki”.
Sokół nie lubił chłopca, chłopiec nie lubił sokoła. Jego ostry dziób przyprawiał go o niepokój, a jasne oczy wciąż go obserwowały. Gdy tylko chłopiec się doń zbliżał, ptak atakował go dziobem i pazurami. Przez wiele tygodni jego nadgarstki i ręce wciąż krwawiły. Oswojenie go było prawie niemożliwe. Ale chłopiec próbował, bo chciał zadowolić ojca. Przebywał z sokołem cały czas, wciąż do niego mówiąc albo nawet grając muzykę.
Powinien trzymać go w ciemności, ale siadał tam, gdzie ptak mógł go widzieć, dotykał go i głaskał po skrzydłach, żeby zdobyć jego zaufanie. Karmił go z reki, ale z początku ptak nie chciał jeść. Później jadł tak łapczywie, że kaleczył mu dziobem dłonie. Ale chłopiec był zadowolony, bo zrobili postępy. Chodziło mu o to, żeby ptak dobrze go poznał, nawet jeśli ranił go do krwi. Chłopiec zaczął dostrzegać, że sokół jest piękny, że jego smukłe skrzydła są stworzone do szybkiego lotu, że jest silny i szybki, dziki i łagodny.
Gdy nauczył się krążyć i wracać na jego nadgarstek, chłopiec omal nie krzyczał z radości. Czasami ptak wskakiwał mu na ramię i wsadzał dziób w jego włosy. Chłopiec wiedział, ze nie jest tylko oswojony, ale i doskonale wytrenowany, poszedł do ojca i pokazał mu, czego dokonał. Spodziewał się pochwały, ale ojciec wziął ptaka, teraz oswojonego i ufnego, i skręcił mu kark.
„Mówiłem ci, że masz uczynić go posłusznym A ty nauczyłeś go kochać. Sokoły nie mają być kochanymi, domowymi pupilami. Są dzikie, gwałtowne i okrutne. Ten ptak nie został wytresowany, tylko złamany”.  Chłopiec nigdy nie zapomniał tego, czego się nauczył: że kochać to niszczyć i że być kochanym to znaczy zostać zniszczonym.


Tak i ja wielu gram w jednej osobie, I w każdym źle mi.”








Z jednej strony Jace to waleczny, arogancki i odważny Nocny Łowca. Obecnie liczy sobie 17 lat, w ciągu których nie próżnował jeśli chodzi o szlifowanie umiejętności typowych dla Clave.
  Jego hobby to złośliwe wystawianie cierpliwości innych ludzi na ciężką próbę; potrafi być bardzo irytujący, gdy się odrobinę postara. Jest tym typem osoby, która samą swoją otoczką potrafi wyprowadzić z równowagi najwierniejszych weteranów opanowania. 
Celowość tego świadomego zrażania do siebie ludzkości, jak dotąd nie została pojęta przez nikogo poza samym Jacem. Ponad to, paradoksalnie do stopnia zaawansowania wzbudzania szeroko pojętej frustracji, blondyn zdaje się wyjątkowo magnetycznie oddziaływać na płeć piękną.
 Chłopak bardzo ostentacyjnie szczyci się swoją przynależnością do tego niezwykłego grona jakim są Nefilim. Można spokojnie dodać, że w wyrażaniu samozachwytu nie ma sobie równych - jego samouwielbienie jest zresztą do pewnego stopnia wybaczalne; żaden Nocny Łowca młodego pokolenia nie zgładził takiej niebotycznej ilości demonów, co on.
Jak każdy bez wyjątku posiada swoją historię. Nie dzieli się jej szczegółami zbyt chętnie nawet z najbliższymi osobami, co za tym idzie, jeśli jest to w ogóle możliwe, nieznajomym wyjątkowo ciężko przebić się przez niewidzialny mur, jaki latami powstawał dookoła jasnowłosego młodzieńca. 




...Z drugiej strony, którą zwykł brutalnie tłumić nawet przed samym sobą, jest zagubiony w chaosie emocji, które nieustępliwie kotłują w jego wnętrzu, z reguły jedyne ujście odnajdując w pełnych poświęcenia walkach jakim oddaje się Nocny Łowca. 





Lecz jesteśmy ludźmi; 
z natury słabi, upadamy nieraz;
Niewielka liczba aniołów na ziemi.






14 komentarzy:

  1. Alec narzucił na plecy czarną, skórzaną kamizelkę, w której schowane były parę złotych sztyletów. Następnie wyszedł ze swojej sypialni i ruszył w kierunku pokoju swojej siostry. Zapukał parę razy ale odpowiedziała mu głucha cichsza. Przeklinając pod nosem, że ostatnio nie mogą na siebie wpaść zaczął iść wprost szerokiego korytarza. Idąc chwile z dala zauważył już Jace'a.- Cześć-kiwnęł mu głową i zatrzymał się. -idziesz na patrol? -zapytał wciskając ręcei do kieszeni.-szukałem Izzy ale nie ma jej. -wzruszył bezradnie ramionami -moze byśmy się dziś na cos natkneli. Ostatnio jest bardzo spokojnie.-stwierdził robiąc małe kroki w kierunku zbrojowni, do której chciał już iść. - Nie żeby ki ti przeszkadzało. -dodał szybko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podszedł do ściany, na której wisiały przeróżne włócznie i miecze. Alec przyjrzał im się dokładnie, jednak jego wzrok pobiegł w druga stronę gdzie dumnie wisiały łuki, oraz strzały. Chłopak sięgnął po pierwszy z brzegu i umocował go sobie na plecach. Następnie schylił się po srebrne sztylety, które wetknął sobie do specjalnych kieszeni na spodniach.- Może trochę.- Odparł w kierunku brata, gdy ten wypowiedział się o jego kruczoczarnej siostrze.- Tak, wiem. Chciałem żeby poszła razem z nami na patrol, tak jak kiedyś.- Odparł wbijając błękitne oczy w twarz Jace’a. „Tak jak kiedyś” chodziło o te czasy zanim poznali Clary, Simona. Zanim to wszystko się zaczęło. Zmarszczył delikatnie czoło karcąc siebie w myślach, a następnie podszedł do blondyna.- Porozmawiam z nią ale często się mijamy.- Westchnął z dezaprobatą i sięgnął po swoją stelę.- Pomóc ci? / Alec

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję.- Odezwał się tylko co do dawnych patrolów. Wyprostował się również gdy Jace wstał i pokiwał głową.- W to nie wątpię.- Uniósł jeden kącik ust nieco do góry. Chciał coś dodać ale zamknął usta i usiadł na taborecie gdzie wcześniej siedział Jace.- Dobra.- odezwał się i spuścił gdzieś wzrok w dół, jednak wystawił prawą rękę w stronę brata. Próbując jakoś uspokoić drżenie ręki zaczął wymieniać po kolei runy i ich zastosowania. Alec naprawdę nie widział co się z nim dzieje. Chłopak westchnął cicho i uformował swoją dłoń w pięść gdy rozżarzony koniec steli dotknął jego skóry. / Alec

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak.- Odparł cicho, jednak odchrząknął.- Tak wszystko w porządku.- Spojrzał na swoje runy, które jeszcze nieco piekły.- Dzięki.- Uśmiechnął się półgębkiem i przyjął stele od chłopaka. Nie czekając na nic więcej ujął rękę Jace’a i staranie zaczął rysować znaki. Sam Alec nie lubił za bardzo tego robić, w końcu to jakiś ból. Albo po prostu nie lubił tego robić blondynowi? Już sam nie wie. Po parunastu minutach schował swoją stelę.- Skończyłem.- Oznajmił i zgarnął czarny noktowizor ze stołu.- No to chodźmy.- Rzucił i skierował się do wyjścia ze zbrojowni zerkając za siebie czy Jace idzie za nim. Wraz z blondynem wyszli z Instytutu, kierując się na niektóre opustoszałe uliczki. Nowy York nigdy nie zasypiał, jednak istniały miejsca, które stawały się cichsze w nocy. A w takich miejscach, nie zawsze, lecz zazwyczaj grasowały jakieś nie przyjazne istoty. Alec rozglądał się na boki wyostrzając swoje zmyły za pomocą run.- Widziałem ostatnio, że Clary zaczyna swój trening.- Mruknął chcąc nawiązać jaki kolwiek temat do rozmowy. / Alec

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, racja.- Mruknął cicho pod nosem. Przetarł nieco zmęczone oczy. Dzisiejszy dzień spędził czytając przeróżne księgi, dotyczące czarnoksiężników. Ale to zachowa dla siebie.- A co z tą Corbin?- zapytał myśląc, że może Jace się z nią widział.- Wiesz, że zostaje tu na stałe?- dodał przypominając sobie swoją rozmowę z matka właśnie na temat dziewczyny.- To chyba dobrze, że dotarł do nas nowy Nocny Łowca. Co o tym wszystkim sądzisz?- Odwrócił twarz w kierunku brata. Gdy znaleźli się w pobliskim parku Alec zatrzymał się gwałtownie, albowiem ujrzał coś dzięki runie, która dawała mu dalekowzroczności.- Co tam jest.- Odparł cicho i sięgnął po łuk oraz strzały idąc przed siebie, oczywiście poruszał się na tyle z gracją, że nie było słychać jego kroków. / Alec

    OdpowiedzUsuń
  6. W pewnej chwili przerwał swój marsz. Sięgnął po ciemna strzałę i spokojnie nałożył ją na łuk. Widząc z oddali ciemny kształt, który w żadnym razie nie przypominał ludzkiego, naprężył się w tym samym czasie puszczając strzałę aby mogła szybko przebić się przez powietrze, następnie między drzewami aż w końcu wbiła się w twardą ziemię. Alec skrzywił się widząc jak cień odskakuje, a następnie rozległ się chlust wylewanej wody. Nocny Łowca dobiegł do Jace’a i przyjrzał się uważniej swojej nieudanej ofierze. Skulony kształt wyprostował się, stojąc w wodzie po kostki tyłem do dwóch Łowców. Alec prędko nawinął kolejną strzałę na cięciwę i odskoczył gdzieś w bok rozpoznając w drapieżniku wampira. Szczególnie szpetnego. Po jego ubraniach spływała wąskimi stróżkami krew, poczynając swoje źródło z ust. Lightwood dopiero teraz zauważy, że przy jego nogach leży jakieś ciało. Bezwładne, poranione i blade. Alec nie tracąc dłużej czasu napiął cięciwę łuku i ponownie wystrzelił strzałę, która tym razem trafiła bark wampira, na co chłopak przeklął cicho pod nosem. Zerknął na Jace’a dając mu znać aby uważał na to co robi, coś konkretnie nie pasowało mu w tym wampirze. Zaraz po tych słowach czarnowłosy chłopak poczuł przeszywający ból w lewej nodze. Odwrócił się prędko a za jego plecami znajdowały się dwa pożeracze. / Alec

    OdpowiedzUsuń
  7. Chłopak przeklął widząc rozdartą nogawkę oraz krew wydobywającą się z rany, którą zadał mu demon. Alec szybko sięgnął po ostrza i wbił je w demony. Chłopak chwilę wpatrywał się w miejscu gdzie stały pożeracze, po czym przełknął cicho ślinę, która stanęła mu w gardle. Odwrócił się i spojrzał na Jace’a posyłając mu zdezorientowane spojrzenie. Mimo to nic nie odpowiedział. Czarnowłosy spojrzał na swoją nogę i zauważył, że po ranie ani śladu. Uzdrawiająca runa pomogła.- Idziemy dalej?- uśmiechnął się krótko i na powrót ułożył swój łuk na plecy, a sztylety wsunął do kieszeni. Alec podążył wzrokiem, aż zatrzymał się na martwym ciele Przyziemnej. Chłopak podchodząc do ciała zmuszony był zanurzyć swoje buty w zimnej wodzie, po czym klęknął i przyjrzał się dokładnie. Zmarszczył czoło i wodził niebieskimi oczami po… twarzy zamordowanej. Kobieta leżała na wznak ubrana w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Co najbardziej zaniepokoiło Ligthwood’a to fakt, że Przyziemna nie posiadała twarzy.- Jace.- Zawołał go donośnym głosem i wstał.- Ty nie mogła być robota tego wampira.- Mruknął mając na myśli brak oczu, ust oraz nosa.- Co to jest?- Odparł z niedowierzającym a zarazem zdziwionym tonem. Alec po raz pierwszy spotkał się z tego typu przypadkiem. / Alec

    OdpowiedzUsuń
  8. Alec szczegółowo oglądał ciało Przyziemnej, jednak przez długi czas nic nie zwróciło jego uwagi.- Nie podoba mi się to.- Skomentował i skrzywił się jednoznacznie. Chłopak schylił się i włożył swoją dłoń do kieszeni od spodek dziewczyny widząc pewne wybrzuszenie. Alec wyciągnął czarny kwadratowy portfel. Otworzył go i przeczytał:- Anastasia Privert.- Następnie przekrzywił delikatnie głowę w bok, chcąc zobaczyć co dziewczyna ma na tyle szyi. Czarnowłosy zmarszczył czoło i odwrócił delikatnie ciało ukazując runę.- Jest wyklętą?- Uniósł brew do góry.- Ale nie tak oni wyglądają.- Mruknął pozwalając aby swoimi rozmyślaniami podzielić się z Jace’em.- Poza tym wampir napiłby się z Wyklętego?- Przytknął palce do brody i powstał, a woda chlupnęła.-Trzeba powiadomić mamę i tatę.- Odparł zakładając ręce na torsie a swój wzrok ulokował na twarzy blondyna. / Alec

    OdpowiedzUsuń
  9. Odgarneła włosy z czoła i powoli, jakby się ociągając usiadła na materacu, z całych sił próbując się nie skrzywić. Oczywiście na pewno nie wyglądało to jakoś pięknie, ale Fray wolała nie narzekać. - Być może masz rację, ale ja nie widzę tego jeszcze tak kolorowo. - stwierdziła i uniosła brwi słysząc jego propozycję. Z jednej strony obawiała się trochę tego, co może się na tych treningach z Jace'm dziać. Przecież blondyn był chyba w tym najlepszy na świecie.. Z drugiej strony jednak taka forma treningu chyba wiele by ją nauczyła, więc Clary jak najbardziej chciałaby spróbować. - Okej, czemu nie... - posłała mu łobuzerski uśmiech - No jasne, Isabele nigdy nie pokonam. - westchnęła bardzo teatralnie i spojrzała na niego zaskoczona. Chyba nie za bardzo lubiła, kiedy ktoś obserwował jej treningi.. no, ale przecież Jace był jej bratem, więc chyba miał do tego całkowite prawo. Fray zarumieniła się na ten bardzo ważny dla niej ( i jednoczesnie znów pogrązający) komplement i uśmiechnęła się pod nosem. - Dzięki. - odparła i skinęła rudą czupryną. - Jasne, czemu nie... chociaż nie wiem co z tego będzie, bo padam z nóg. - skrzywiła się, chcąc wstać. Nie wyszło jej to najlepiej, najwidoczniej nieźle naciągnęła sobie jakieś ścięgno, bo biodro aż zapłonęło rwącym bólem. Stanęła jednak na nogach i znów związała włosy gumką w wysokiego kucyka. Czując się nadal rozgrzaną czekała na jakiś atak, czy coś w tym stylu. Sparing to sparing. Tyle, że rudowłosa nie uważała, że w tej chwili wyszłoby z tego coś dobrego. Ciekawego na pewno...

    OdpowiedzUsuń
  10. -Jako artystka widzę wszystko jak najbardziej kolorowo. - Oznajmiła, nie za bardzo wiedząc co Jace ma na myśli, mówiąc że nie jest jeszcze wystarczająco wytrenowana, żeby widzieć wszystko "kolorowo". Czyżby Nocni Łowcy poza nadludzkimi umiejętnościami potrafili widzieć dodatkowe kolory? Dziwne było to, że ruda zastanawiała się nad tym właśnie w tej chwili. Być może w innej sytuacji zrozumiałaby o co mu chodzi, ale na pewno nie teraz. Obserwowała go w milczeniu. Coś w jego spojrzeniu zdawało się ją zaintrygować. Jakby jakiś tajemniczy przebłysk dzikości, czy całkowitego nieopanowania. - No dzięki, właśnie rozwiałeś moje wszystkie wątpliwości. - parsknęła krótko, na jego słowa o tym, że nie chce jej pokazać jaka jest beznadziejna, a jaka dobra i zmieszała się nieco, bo niezbyt często słyszała takie słowa. Blondyn był chyba jedyną osobą w Instytucie, która jeszcze ją akceptowała. Fray wiedziała jednak, że to spowodowane jest pewnie tym, że są rodzeństwem... W pamięci cały czas miała ich rozmowę z Taki, po której zmieniło się dla nich obojga niemal wszystko. - Poważnie, poważnie. - powiedziała i odgarnęła z oczu rudą grzywkę, jakby niecierpliwie czekała na jakiś atak z jego strony. Serce znacznie przyspieszyło swój rytm, jakby zupełnie niekontrolowane i żyjące własnym życiem. Clary kompletnie zignorowała to uczucie i wlepiła w niego swoje intensywnie zielone tęczówki. Kiedy Nocny Łowca ruszył się z miejsca, rudowłosa jakoś tak nieświadomie ściągnęła łopatki, szykując się na nie wiadomo co. Tym czymś okazało się poderwanie na ręce, czego dziewczyna w ogóle się nie spodziewała. Zacisnęła pięści na jego koszuli, jakby obawiając się że zostanie zaraz rzucona gdzieś na jakąś ścianę i spojrzała na niego zaskoczona. Była ciekawa co ten planuje, nawet zapomniała o tym, że naciągnęła sobie jakieś ścięgno. Z chwilą, kiedy Jace oznajmił, że żartował, lekko zażenowana Clary przewrócila oczami i siłą woli powstrzymała się od walnięciem go w ramię. Może, żeby go jakoś sprowokować, czy coś. No tak, mogła się przecież tego spodziewać. - Przecież nic mi nie jest...- skłamała, ale wtedy też poczuła bolesne ukłucie w swojej nodze. Skrzywiła się na to uczcie i złapała się go mocniej, kiedy ruszył. - Ale hej, mogę iść przecież sama. - dodała, kiedy przekroczyli próg sali treningowej i puściła się niego, chcąc za wszelką cenę udowodnić, że nie jest kaleką i da sobie radę w przejściu przez korytarz. Nie był to chyba jednak za dobry pomysł, ale w tej chwili nie za bardzo ją to obchodziło. Zerknęła na swojego brata, uważnie lustrując grymas na jego twarzy. Jej spojrzenie powędrowało do jego aksamitnych, jasnych kosmyków i nawet już zapomniała, że chciała iść sama.

    OdpowiedzUsuń
  11. -Nie, wcale nie miałam tego na myśli. - zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową. - Właściwie to... nieważne.
    Powiedziała i spojrzała na niego jak na wariata, kiedy powiedział, że "wystarczy spojrzeć na mnie". W życiu nie powiedziałaby, że Jace jest optymistą. Realistą owszem, ale optymistą? Coś jej tu stanowczo nie pasowało, ale nie chciała dalej drążyć tematu.
    Zmarszczyła śmiesznie brwi, widząc ten jego zawadiacki uśmieszek i tym razem nie wytrzymała, walnęła go pięścią w ramię. -Co się tak szczerzysz. - stwierdziła rozbawionym tonem i ulokowała zielone tęczówki na drodze prowadzącej do kuchni.
    Skinęła głową na jego dalsze słowa i w kompletnym milczeniu zaczekała aż dojdą do kuchni... właściwie to aż Jace dotrze, bo ona sama nie miała w tym przemieszczaniu się większego udziału. Po drodze obserwowała nikłe światło świec padające na ściany Instytutu.
    Spojrzała na niego z chwilą, kiedy się odezwał i musnął okolice jej kości biodrowej. Reakcja Clary była dość przewidywalna i naturalna, wciągnęła bowiem gwałtownie powietrze i mogłaby przysiąc, że poczuła dreszcz biegnący od biodra do kręgosłupa (lol). Nieco zmieszana ponownie skinęła głową i odwróciła wzrok, wstydząc się chyba własnej reakcji, bo stanowczo tak reagować nie powinna.
    -Tak, pewnie masz rację. - wydukała jeszcze i chwyciła się krzesła, na którym posadził ją jej brat. - Dzięki. - dodała jeszcze i uśmiechnęła się w jego stronę krótko, po czym odgarnęła włosy z twarzy i zmarszczyła brwi, zastanawiając się na co ma właśnie ochotę.
    -Jeśli już proponujesz mi jedzenie, to poproszę spaghetii. - wyszczerzyła się łobuzersko i usiadła wygodniej, uznając że takie danie nie dość, że jest bezpieczne to jeszcze szybko można je przygotować.
    Clary nadal była w swoim treningowym stroju, czyli w ciemnych spodniach i bordowej, luźnej koszulce. Spojrzała na swoje stopy i ze zdziwieniem odnotowała fakt, że zostawiła trampki w Sali Treningowej. Jej trenerka miała dziwne upodobania i sztuki walki ćwiczyła bez butów, co było według Fray śmieszne. Przecież zazwyczaj z demonami walczy się właśnie w butach...
    -A właśnie, wspominałam ci, że Maryse mówiła mi, że chcą zmienić mi trenera? - zapytała i uniosła brwi, podpierając się łokciem o ciemny blat stołu. - Podobno na jakiegoś Nocnego Łowcę, bardziej doświadczonego od niej. - wydęła śmiesznie usta, zastanawiając się po jaką cholerę im taka zmiana, skoro trenowanie idzie jej zadziwiająco dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  12. -Nieważne. - machnęła ręką, chcąc nie poruszać już więcej tego tematu. Właściwie to wolała nie wyjawiać swoich pokręconych myśli, bo Jace mógłby ją wziąć za jakąś wariatkę, czy coś. - To były głupie myśli. - dodała jeszcze po chwili namysłu i położyła stopy odziane w skarpetki na chłodnej podłodze w kuchni.
    Obserwując czynności Nocnego Łowcy, Clary dyskretnie spojrzała na swoje obolałe, naciągnięte biodro i doszła do wniosku, że rzeczywiście musiała nieźle je przeforsować i teraz czekało ją trochę odpoczynku. Westchnęła i skinęła ochoczo rudą czupryną, z zaciekawieniem oglądając poszukiwania makaronu. - Tak jest, po bolońsku. - uśmiechnęła się krótko i oparła się łopatkami o oparcie krzesła, nie spuszczając spojrzenia z blondyna. W sumie wolałaby nie wisieć tak teraz na nim i sama zapewnić sobie pożywienie, ale chyba nie chciała odbierać mu tej... przyjemności (XD) więc nie powiedziała nic więcej na ten temat.
    -No nie wiem czy to takie fajne... Może i robię jakieś postępy, ale znając życie i moje szczęście, to od tego nowego też dostanę niezłe manto. - zaśmiała się krótko i zabębniła palcami w drewniany stół. Po chwili bezczynnego siedzenia dźwignęła się na ramionach, chyba nie mogąc wysiedzieć tyle w miejscu. Podskoczyła na jednej nodze do lodówki i wyciągnęła z niej sok pomarańczowy, a z szafki jakąś szklankę. Nalała sobie napoju do naczynia i oparła się tyłkiem o lodówkę, powoli sącząc słodki sok i przyglądając się gotowaniu Jace'a.

    OdpowiedzUsuń
  13. W porę odłożyła szklankę na blat i sprawnym ruchem chwyciła lecącą w jej kierunku cebulę, a następnie czosnek. Po jej twarzy przemknął cień lekkiego zaskoczenia, ale zniknął tak samo szybko jak tylko się pojawił. Clarissa bez słowa skinęła głową i zabrała się za krojenie składników na spaghetti. Wzięła do ręki nóż, którym Jace miał zamiar wcześniej cisnąć i obróciła narzędzie w ręku tak, jakby robiła to niemal codziennie. Skupiła się na swoim zajęciu do tego stopnia, że nawet nie spojrzała na Jace'a. Za to pomiędzy jej brwiami pojawiła się charakterystyczna zmarszczka, która towarzyszyła jej niemal za każdym razem, kiedy się skupiała. W końcu jednak przeniosła na niego zielone spojrzenie i zerknęła przez rude włosy. Wszystko miała już pokrojone. - Pewnie masz rację z tym mantem. Wszystko już gotowe, co teraz? - zapytała, znacząco spoglądając na puszkę z pomidorami. Uśmiechnęła się do niego krótko i założyła miedziane włosy za uszy, czekając na jakieś dalsze polecenia, czy coś. - A co do manta, które mam dostać, to... nie sądzę, żeby było gorsze od tego, które dostałam od poprzedniej instruktorki. Pożyjemy, zobaczymy. - zakończyła tę dyskusję o treningu teatralnym machnięciem ręki i przetarła sobie czoło wierzchem dłoni, nadal trzymając nóż. Od ostrza odbiło się jasne światło i ugodziło blondyna prosto w złote oczy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Autorka kompletnie nie pamięta jak się gra i przede wszystkim o co chodzi w tym całym wątku, więc będzie krótko i zwięźle.
    Clary prychnęła coś pod nosem na to jego "może być" i pokręciła głową, jakby ją tym poważnie uraził. - To wszystko jest pokrojone bardzo profesjonalnie, dlatego MUSI być, a nie może. - stwierdziła teatralnie podniesionym tonem i uniosła lekko podbródek, ale taka gra aktorska nie leżała w jej naturze i rudowłosa po chwili roześmiała się serdecznie.
    -Ojć, wybacz. - mruknęła, kiedy tylko zauważyła że odbity od noża refleks ugodził Jace'a w oczy. Przecież Clary nie chciała czegoś takiego robić, w końcu blondyn uznałby jeszcze, że to specjalnie czy coś... o nie, na to młoda Nocna Łowczyni stanowczo nie mogła sobie pozwolić!
    -No jasne. Przyrządzić. Robi się. - skinęła energicznie głową, ale nie bardzo wiedziała jak ma się za owe przyrządzanie zabrać. Wzruszyła wiec ramionami, zgarnęła pokrojone składnik i uważając, żeby czasami nie stanąć źle na swoją naciągniętą nogę wrzuciła wszystko do patelni, która była już rozgrzana i niemal natychmiast zaczęła syczeć i pryskać gorącym olejem. - Ojć.. - rzuciła przepraszająco i przygryzła dolną wargę, oczekując teraz jakiegoś gniewu i poirytowania ze strony jej brata. - No sorry, nie umiem gotować. - dodała jeszcze na swoją obronę, po czym nie mając co zrobić z rękoma podrapała się niepewnie po głowie. - To...co teraz? - przeniosła na niego spojrzenie i uśmiechnęła się niepewnie, bo nie mogła uciekać z taką kontuzjowaną kończyną. No chyba, że zignorowałaby ból, ale to chyba też nie wchodziło w grę, bo Jace przecież był od niej szybszy. Pozostało jej stanie i szczerzenie się jak jakaś kompletna idiotka.

    Clary

    OdpowiedzUsuń